Im jestem starsza, tym bardziej komplikuje mi się figura Mikołaja, kiedyś wyłącznie świętego. Myślę sobie, że trudno o postać bardziej tajemniczą, użyteczną i bezpardonowo użytkowaną niż święty Mikołaj, dziś po prostu Mikołaj – najczęściej człowiek na godziny, z wymiętą „umową o „dzieło” w kieszeni czerwonego kubraka albo tandetny gadżet, co to potrafi nawet w twerk.
Jakieś sto lat temu Mikołaj, jeszcze święty, opiekował się końmi i inną zwierzyną domową. W wigilię swojego grudniowego święta kazał do… wilków. Tych realnych, które przejmowały władzę nad grudniowymi lasami, ale i tych symbolicznych. W nocy z 5 na 6 grudnia wymieniano na drzwiach końskich stajni wyblakłe wizerunki Świętego. Im bliżej Wschodu, tym bardziej wierzono w jego ochronne moce. Tu i ówdzie szeptano podobno, że tam gdzie Bóg nie może, święty Mikołaj dopomoże.
Piotr Stachiewicz, Grudzień. Źródło:https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/zbiory/203994 |
Wcześniej święty Mikołaj dyskretnie opiekował się pannami bez posagu i ludźmi drogi: wędrowcami, żeglarzami, świeżo przybyłymi w zaświaty. Niektórzy uważali go za zamiennika świętego Piotra.
Dzisiejszy Mikołaj nie jest już żadnym świętym. Jest raczej mężczyzną (choć niekoniecznie) wprzęgniętym w świąteczny biznes. Tyra świątecznie co najmniej od 1931 roku, kiedy wielką karierę obiecał mu koncern Coca-Cola. Jego marketingowcy wraz z twórcami Warsztatu świętego Mikołaja (Santa's Workshop, 1932) przykryli stare wyobrażenia świętego Mikołaja, przejęli je, umasowili, zglobalizowali. Stworzyli naprawdę solidny fundament pod mikołajowy przemysł. Kwitnie więc rynek mikołajowego dizajnu, mikołajowej literatury, mikołajowej turystyki, mikołajowych akcesoriów, mikołajowych gadżetów. Czy wiecie, że można kupić list od świętego Mikołaja? Standard za jedyne 29,99, a gold za 39.99 na Poczcie Polskiej podobno taniej!). Można też kupić brzuch dmuchany świętego, w przystępnej cenie .
Dzisiejszy Mikołaj to postać utkana nie z hagiografii czy legend, a nawet nie z literatury czy przedstawień rysowników, malarzy czy potrzeby dyskretnej grudniowej filantropii albo rodzicielskiej dydaktyki, ale z akcji tromtadrackiego marketingu, z wyobraźni filmowych scenarzystów i biznesu.
W moim dzieciństwie żył sobie swoim życiem tajemnym święty Mikołaj domowy, całkiem inny niż ten publiczny. Mój Mikołaj domowy był niewidzialny, podobnie jak jego towarzysze – aniołowie. Chyba nie ma w tym przypadku, że 6 grudnia to także Dzień Anioła. Wygląd świętego Mikołaja i jego kompana był wielką tajemnicą, osobistym wyzwaniem wyobraźni.
Po jego wizycie w mojej dziecięcej głowie pojawiały się pytanie o technikalia: skąd przybył, jakim sposobem, jak wszedł do domu? Bo jak mówi stare przysłowie: Na świętego Mikołaja, ciekawość się podwaja.
Jedno było pewne, że nie używał ani komina, ani nie szukał skarpet, by zostawić w nich swoje prezenty. O czym jak o czym, ale o funkcjach i „wnętrzu grudniowych kominów wiedział” prawie każdy malec, wychowany w ich jawnym sąsiedztwie.
Nikt dzieciom z mojego pokolenia nie opowiadał historii o amerykańskim Mikołaju, krzepkim staruszku w czerwonym kubraku, w czerwonych spodniach, w czerwonej czapce z pomponem, w złotych okularach. Nie znałam nikogo, kto znał opowieść o amerykańskim Mikołaju, tym wyrośniętym krasnalu, niesionym po świecie okrzyk „Ho, ho, ho!” i przez zaprzęg reniferów.
Po 89 roku amerykański Mikołaj stał się także naszą polską rzeczywistością, darczyńcą wczesnogrudniowym i wigilijnym, i świątecznym. Ten Wszechmikołaj wyparł Gwiazdorów, Gwiazdki, Dzieciątko, Aniołka. Tak jak wcześniej wyparł z Europy Mikołaja przybywającego z Hiszpanii, na swoim rumaku Amerigo, wraz ze słońce zamkniętym w pomarańczach, którymi szczodrze obdarzał spotkanych po drodze…
Święty Mikołaj po prostu podzielił los innych ikon kultury: został przechwycony i oddany "na wieczną obróbkę" przez przez reklamę, kino, oligopol medialny i biznes. Ho, ho, ho!
Blogowanie to gra zespołowa.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)