Republika wolnych obrazów? Uwolnione obrazy? Obrazy bez granic? Wirujące obrazy? Esej o immersji? – myślę o tytule, który pasowałby mi do tej wystawy.
Tak, zdecydowanie zabrakło mi w wystawie Immersive MONET & Friends odautorskiego tytułu i klasycznego, papierowego przewodnika! No i zapachu! O ten zapach prosiły migdałowce Van Gogha. Ich kwiaty są podobno takie aromatyczne! Znawcy mówią, że pachną miodem, z orzechowym podtekstem. Ciekawe jakby opisał je Van Gogh, Vincent Van Gogh, przechadzający się po sadach migdałowych niczym my między kwitnącymi jabłoniami czy wiśniami.
Immersive MONET & Friends |
Jednocześnie objawił mi się podczas tej wystawy paradoks: jej widz wolniejszy niż w klasycznym teatrze, ma mniej wpływu na to co dzieje się przed jego oczami, za nim, z jego lewej czy prawej strony. Nie jest w stanie zatrzymać fali kompozycji, tematów, kolorów, obrazowych zbliżeń i oddaleń, bo ta fala została zaprogramowana cyfrowo i jest odtwarzana… Nie jest czuła ani na gwizdy, ani na brawa, ani na ewentualną akcję intruza… Życie tej fali będzie równie wartkie i kolorowe bez żadnego widza.
Ale do brzegu! Im bardziej moje myśli krążyły wokół tytułu tej wystawy, tym bardziej też mknęły w kierunku pozagaleryjnej i pozawystawowej rzeczywistości, ku tym wszystkim impresjonistycznym obrazom „bez obroży”, które fruwają między nami, przed nami, za nami, na naszych i cudzych ekranach, na filiżankach, na obrusach, na bieżnikach, na torbach, na szalach i apaszkach, na t-shirtach, na poduszkach, na klockach lego, na tortach, na łydkach, ramionach, przedramionach, plecach…
Źródło: Pinterest |
Urwały się nam obrazy z obroży. Urwały.
Blogowanie to gra zespołowa.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)