Przejdź do głównej zawartości

Tylko zapach i smak

 

Od zawsze lubiłam cmentarze. Były to dla mnie nie tyle ogrody pamięci, ile ogrody osobistych historii: tragicznych, heroicznych, romantycznych, prozaicznych…absurdalnych. Mówiły o tym epitafia. Dziś wiem, że epitafia też żyją i umierają. Czas i natura wciąż zacierają wyryte litery, słowa, frazy. Epitafia zmienia też kultura. Cmentarne mody i trendy modelują treść nagrobnych napisów, chmurę odniesień i skojarzeń. Przy odrobinie wyobraźni można zobaczyć cmentarzysko dawnych epitafiów nagrobnych, pilnowanych przez wielkie piaskowe anioły, które sfrunęły tu z historycznych cmentarzy…  

Kilka lat temu zaskoczyła mnie informacja, że gdzieś w Ameryce istnieją „epitafia gastronomiczne”*, ujmujące pamięć o zmarłym w „jego przepisie kulinarnym”, a może bardziej z kojarzonym z nim przepisem kulinarnym. W pierwszym odruchu pomyślałam: „O jedzeniomania weszła na groby”. Przypomniały mi się Dziady, zaduszkowe chleby, lubelska szczypka, krakowski miodek turecki, warszawska pańska skórka…** 

Szybko jednak moja myśl zatrzymała się na związku jedzenia z pamięcią, pamięci z jedzeniem… Szybko mi wyszło, że pamięć o dawnych osobach, rodzinach, domach łączyła mnie ze smakiem, zapachem, kolorem, teksturą, scenerią ofiarowanego mi przez nie jedzenia. Intensywnie pamiętam kto mi dał poznać pierwszy smak zielonej sałaty, pierogów z serem i powidłami, babki ziemniaczanej… Wszystkie to potrawy miały smaki wyjątkowe, krystalizujące się z czasem w mity, legendy, baśnie…

Wyszło mi, że jedzenie, podobnie jak zapach, słowa, zdanie (zdania), muzyka potrafią upamiętnić w sposób absolutnie magiczny. Potrafi zmysłowym wspomnieniem zastąpić ostatnie pożegnanie.

"Ale kiedy, po śmierci osób, po zniszczeniu rzeczy, z dawnej przeszłości nic nie istnieje, wówczas jedynie zapach i smak, wątlejsze, ale żywsze, bardziej niematerialne, trwalsze, wierniejsze, długo jeszcze, jak dusze przypominają sobie, czekają, spodziewają się - na ruinie wszystkiego - i dźwigają niestrudzenie na swojej znikomej kropelce olbrzymią budowlę wspomnienia".

 Marcel Proust 


*https://www.tastingtable.com/1075739/the-longstanding-trend-of-etching-recipes-on-gravestones/

** M. Rosłaniec, Uczta z duchami, https://kukbuk.pl/artykuly/uczta-z-duchami/ 

    M. Bukowska, Zaduszki - kulinarne zwyczaje na całym świecie, https://kuchnia.wp.pl/zaduszki-kulinarne-zwyczaje-na-calym-swiecie-6827791706876448a


                                                             Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.

***Polub  Content i Marketing  na Facebooku. 

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc