Co ja czytam:
Julia: Czuję kamień w żołądku. Muszę znowu wypić dziurawca, to zaraz przejdzie…
Joanna: Co ciocia pije?
Julia: To jest dziurawiec.
Joanna: Dziurawiec?
Julia: Tak, to jest najzdrowsze na żołądek, na nerki, na wszystko!
Gdyby ten dialog nie pochodził z Domu kobiet Nałkowskiej i z 1930, można by pomyśleć, że to jakaś radiowa reklama. No dobrze, nie jakaś, ale reklama dziurawca, super ziela, skądinąd świętojańskiego (ang. St. John's wort, lit. Jonažolė, niem. Johanniskraut, wł. Erba di San Giovanni). Świetojańskiego, bo dziurawiec podobno pełnię swojej mocy osiąga w południe, w dniu św. Jana Chrzciciela. Przynajmniej tak szeptano jakieś sto lat temu.
Czas dziurawców. |
Już sama grecka nazwa dziurawca brzmi jak slogan reklamowy: Hypericum! Bo hypericum to złożenie: hyper (ponad) +eikon (wyobrażenie). W odległych czasach mówiono też o dziurawcu: „corona regis”, fuga daemonum”, „arnika dla nerwów”, „tysiącznik”. W tych krótkich nazwach zawierano jego znaczenie albo działanie.
Szkoda, że dziś dziurawiec to tylko dziurawiec, choć gdzieś tam na blogach mignie jeszcze prastara fraza „lekarz dusz i zioło słońca”.
Moje Świętojańskie. |
Blogowanie to gra zespołowa.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)