Byłam dziś w pewnym dyskoncie. No i piętrzyły się w nim butelki prosecco – ciemne, jasne, pastelowe. Jakby zapanował jakiś sezon na prosecco, jak czerwcowy sezon na truskawki czy czereśnie.
Poza paroma szybkimi przebłyskami myśli na temat prosecco (Wenecja Euganejska, mgły i słońce, 1 milion euro za hektar ziemi w Valdobbiadene, Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto, prosecco princess, „Poczuj moc bąbelków!”, „Czas (na) Prosecco! ) przyszła mi i ta stricte marketingowa. Ale po kolei.
Najpierw przypomniał mi się pewien marketingowy trik, pewnego przedsiębiorcy, który polegał na powiązaniu prosecco z …”feminizmem przyjemności”. Bardzo prawdopodobne, że ta sama marketingowa logika motywowała pewną znaną restauratorkę do rozdawnictwa „lodów o smaku prosecco” kilka lat temu. To się nazywa marketingowy refleks albo rozszerzony real time marketing
A jednak nie daje mi spokoju pewna etykieta z pewnego prosecco „Fashion Victim”…
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)