Wczoraj minęły kolejne urodziny Susan Sontag. Zawdzięczam jej wiele. Przede wszystkim – lekcje fotografii. Zawdzięczam jej myślenie o fotografii jako o „zamrażaniu” wykrojonych kawałków światów. (Jeszcze jakiś czas temu nie dostrzegłabym „gastronomicznych” jakości w tej chłodniczej mataforze).
A więc jest fotografia zamrażaniem wykrojonych kawałków świata, świata niekoniecznie prawdziwego. Bo fotografia – o czym dziś wiadomo doskonale – bywa wyśmienitą „podrabiaczką rzeczywistości” – gładzią i antygładzią, filtrem, montażystką. Niewierną referentką. Susan Sontag wiedziała o tym od dawna. Całe lata przed Instagramem – świętą ścianą fotografii masowo i automatycznie „retuszowanej”, filtrowanej, manipulowanej.
Była Sontag historyczką, teoretyczką i profetyczką w temacie fotografii. Pisała: „Wszystko istnieje po to, by znaleźć się na fotografii”, długo przed fenomenem selfie.
Sontag przewidziała łatwość i potrzebę fotografowania. Mówiła: Jesteś zadowolony – pstrykasz, tęsknisz – pstrykasz, jesteś niezadowolony – pstrykasz, doświadczasz/uczestniczysz – pstrykasz, kreujesz – pstrykasz.
Pstrykasz, więc jesteś – myślę dziś o fotografii, myśląc o Sontag.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)