Od co najmniej 30 lat trwa u nas romans. Romans wulgaryzmów z kulturą – wysoką i mniej wysoką albo jak mówią na mieście: popularną. Nie tylko fikcjonalni bohaterzy filmów, spektakli, literatury, ale i ludzie kultury z krwi i kości, z wyobraźnią i naprawdę niezłym wykształceniem, władający dość poprawną angielszczyzną (a nawet francuskim najwyższej klasy), w przestrzeni publicznej używają zwulgaryzowanej polszczyzny.
Jeszcze 30 lat temu wulgarna polszczyzna była polszczyzną ćwoków (czyli ludzi prymitywnych) albo ludzi ograniczonych intelektualnie. Pamiętam jak moja koleżanka opowiadała, że jej sąsiadka każdą czynność w przepisie kulinarnym sprowadza do „pier*******” z przedrostkami: roz-, o-, na- i w -. Pamiętam jak puentowałyśmy tę opowieść współczującym zdziwieniem, że historie, sprawozdania, przepisy, recepty, slogany niektórych osób potrzebują do swojej pełni tylko jednego słowa i jego przedrostków.
Potem pojawiły się programy typu reality show wywatowane wulgaryzmami i wulgarne filmy (z Pasikowskim oraz Vegą na czele) i spektakle, i ultra wulgarni youtuberzy, i dziewczynki, dziewczyny, kobiety święcie przekonane, że słowo „pier*****” z przed (przy)rostkowym tunigiem ma swoisty urok w ustach kobiety, bo jest znakiem… imponującej niegrzeczności. A dziewczęca i kobieca niegrzeczność przez ostatnie 30. lat stawała się bardziej, bardziej trendy. I nic a nic nie hamuje. Tu i ówdzie urosła nawet do rangi warunku koniecznego dziewczęcej oraz kobiecej charyzmy. Rzecz jasna niewystarczającego! Ale koniecznego! A może nawet wystarczającego?
A piszę o tym wszystkim, bo od kilku dni słowo „wypier*****" (i parę innych z wokabularza dawnych ćwoków) stało się znakiem polskiego październikowego dziewczęco-kobiecego buntu. I coraz to nowe profesorki, aktorki, piosenkarki, dziennikarki ostentacyjnie przekonują, że nie mają absolutnie żądnego problemu żeby w przestrzeni publicznej ostentacyjnie krzyczeć słowem i na piśmie: „wypier*****"!
No i mamy czas słowa „wypier*****" obnoszonego: bojowo, prowokacyjnie, obronnie, roszczeniowo, życzeniowo, dramatycznie, epicko, lirycznie, ludycznie, ozdobnie oraz symetrycznie. Bo przecież bluzg w męskiej obyczajowości i polityce od początku XXI wieku ma się wyjątkowo wyśmienicie. Jest taki antyelitarny, autentyczny, wyluzowany, zabawny.
I tylko samotny językoznawca profesor Bralczyk jest przeciwko: to słowo szkodzi, jestem przeciwko!
PS
Wulgaryzmy często używane tracą na wartości, wycierają się, blaknie ich nikczemna moc i ciemny blask. I gdy pewnego dnia będziemy chcieli przekląć nadsiarczyście, by wstrząsnąć wszystkimi świadkami i w ogóle wszystkim, co świadkuje, zabraknie nam słowa…
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)