Szpilki, szpileczki, szpilunie – niby nic złego. Zwłaszcza w „Dniu szpilek”.
Gdy jednak całe to święto połączy się z jego pomysłodawcą (Moliera2.com), ze świątecznym wyzwaniem (obowiązkowym szpilfie ) i sloganem (Załóż szpilki, pomóż dzieciom chorym na raka!), to ….robi się bardzo, bardzo, bardzo pijarowo i marketingowo. I bardzo transakcyjnie – 2 złote dla chorych dzieci za każde szpilfie otagowane #DzienSzpilek, Moliera2.com. Niektórych wyraźnie bolą te 2 złote od publikacji pary sfotografowanych szpilek.
Innym nieprzyjemnie zgrzyta zestawienie pomocy dzieciom chorym na raka z polem skojarzeń frazy „dzień szpilek”. Z polem, na który wirują, takie obrazy, jak: młodość, mocne nogi, długie nogi, ponętność, atrakcyjność seksualna, sex appeal/seksapil, sexy look, Marylin Monroe, „SATC” („Seks w wielkim mieście”), wdzięk z odrobiną pieprzu, uwodzenie, rywalizacja, głód adoracji.
Są jeszcze tacy, którym akcja daje sposobność do pomarudzenia na seksizm i „patriarchalną opresyjność” marki oraz szpilek w ogóle. Notabene świetnie rozmytą przez mężczyzn, którzy ochoczo przyłączyli się do akcji „w swoich parach szpilek”.
Zastanawiam się dlaczego cała ta akcja nie pasuje tak wielu osobom? Czyży bardziej chcieli kąpieli bez przysłowiowego „dziecka”?
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)