Żyjemy pod dyktando poprawności politycznej. Żyjemy w świecie słów, które podobno czynią naszą mowę uważniejszą, sprawiedliwszą.
Pewnik jest na zicher jeden – poprawność polityczna czyni nasze mówienie bogatsze o słowa, o których starym mędrcom ani się śniło. Weźmy słowa ostre jak rozbite szkło, jak: dramaturżki, filolożki, psycholożki, ginekolożki. Albo słowa po królewsku rozłożyste – kierowczynie, marszałkinie, ministry.
Czerwony, złoty albo niebieska
Walka o poprawność polityczną w niektórych miejscach jest tak obsesyjna, ze nawet Czerwony Kapturek dla niektórych jest zbyt drażliwy. Po pierwsze, że Czerwony, a po drugie – że Kapturek, już na dzień dobry taki…. męskorzeczowy. A przecież w opowieści chodzi o Nią (a właściwie o Nie), chodzi o dziewczyńskość i babskość. Wiedzieli o tym już nawet bracia Grimm, którzy przecież „nie operowali” w swych opowieściach kapturkim, ale czapeczką (Rotkäppchen = Czerwona Czapeczka).Że z zabarwionym na czerwono i męskim imieniem opowieści o dziewczynce zjedzonej przez wilka jest coś nie tak i że trzeba całą historię przepisać na nowo czuł już ponad 100 lat temu między innymi Andrew Lang – autor Prawdziwej historii Złotego Kapturka (The True Story of Little Golden Hood). Świetnie orientowali się też autorzy Niebieskiej Kapturki – Bartosz Sztybor i Piotr Nowacki.
A co z Kopciuszkiem? Tu już przecież nie chodzi tylko o męską nazwę dla dziewczyny prześladowanej w czterech ścianach ojcowego domu, ale fabułę i atmosferę całości, które nie pomagają, oj nie pomagają w wyzwoleniu się z uzależnienia od innych, a zwłaszcza od marzeń o Księciu-wyzwolicielu. Chyba nawet istnieje taka psychiczna przypadłość jak kompleks Kopciuszka…
Nie razić nikogo?
Czy w związku z tym, że żyjemy w czasach eufemizmów i neologizmów, które podobno czynią naszą mowę poprawniejszą nadchodzą czasy przepisywania na nowo całej klasyki? Czy w ogóle możliwe jest pisanie hiper-poprawne, bez siły rażenia kogokolwiek?Okazuje się, że tak, że można pisać tak by nikt nie poczuł się ani trochę urażony. Można sobie na przykład wyobrazić szybki wariant Czerwonego Kapturka, który nie obraża nikogo, absolutnie nikogo.
Żyło sobie Ktosię. Pewnego dnia wysłano je do Osoby, która akurat przebywała w czymś, co nie było ani stare, ani nowe, ani małe, ani duże, ani ładne, ani brzydkie…. Po prostu było.
Ktosię wyruszyło i dotarło do Osoby. Zamiast Osoby zastało jednak Coś, co powiadomiło przybyłe Ktosię, że …. właśnie spożyło Osobę w całości….
Czy Ktoś z Was chciałby czytać takie historie?
Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)