Przejdź do głównej zawartości

Drugie i trzecie życie sloganów reklamowych


kultowe slogany, nieśmiertelne hasła reklamowe, żetony językowe
Drugie i trzecie życie sloganów, czyli żetony językowe

Życie niektórych sloganów nie kończy się wraz z końcem kampanii reklamowej. Te najbardziej udane wczepiają się w język codzienny… tak bardzo, że przeżywają pokolenie dla którego zostały stworzone… Ulegają  zabawnym przekształceniom i odkształceniom.

Dobrym przykładem  sloganów obdarzonych drugim,  a może i trzecim życiem, mogą być  przedwojenne hasła  „Cukier krzepi” czy „Pasta Kiwi but ożywi”, ale także takie slogany, jak: „Coca-cola to jest to” (Coca-Cola, 1982),  „Wszyscy mają Mambę – mam i ja” ( 1994),  „Trzeba mieć fantazję, dziadku” (Allianz, 1999), „No to Frugo” (1996),  „Prawie robi wielką różnicę” (Żywiec 2005),  „Mi to Lotto” ( „Lotto” 2008),   „Pokaż kotku, co masz w środku” (2009), „ A świstak siedzi zawija je w sreberka…” ( „Milka” 2012), „No i fajnie” (McDonald's, 2014)   albo –   „Brawo ty, brawo ja” ( „Plus” 2015), odmieniane ostatnio przez wszystkie zaimki.

Językoznawcy pewnie  powiedzieliby, że są to żetony językowe, czyli słowa lub frazy gotowe  do użycia: podręczne, plastyczne, zabawne, „wiedzących” odsyłające do pierwotnego użycia.

Naturą żetonu językowego jest sprzeczność: wyświechtanie i   błyskotliwość ujawniona przez trafne zastosowanie. By go używać wdzięcznie potrzebny jest...refleks. 

Specjaliści mówią, że  żetony językowe stworzone na potrzeby reklamy powoli zastępują słowa skrzydlate wywiedzione z literatury. Zastępują je na równi z frazami wywiedzionymi  z popularnych piosenek i kultowych filmów.  I chyba wypada się z nimi zgodzić?


Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc