Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Astroturfing, czyli niby-spontaniczność

No i przetoczyła się przez polskie media  fala artykułów z astroturfingiem w nagłówkach i treściach.  Widać eufemizmy są w modzie. Bo jakoś nikt nie pisze  o niby-spontaniczności, jej symulowaniu czy inscenizowaniu czy wreszcie  o malowaniu trawy lub wysiewaniu sztucznej trawy. A o astroturfingu to i owszem. A przecież astroturfing to nic innego jak  udawanie spontaniczności, samorzutności,  naturalności. Wyreżyserować można podobno każdą spontaniczność. Potrzebne są tylko odpowiednie środki i zasoby oraz praktyczna wiedza o reżyserowaniu wydarzeń i przedstawień – w tym używaniu znaków, symboli, emblematów. Reżyserować można spontaniczność  w wersji anty- (antypartyjną, antyideową, antyreligijną, antyproduktową) albo  pro- (propartyjną, proideową, proreligijną, propoduktową). I choć ciotka Wikipedia podaje przykłady astroturfingu z początku XXI wieku i tym sugeruje, że astroturfing jest czymś całkiem młodym, osobiście mam trochę inne zdanie.  Bo dla mnie jednym z najjaskrawszych

Brak słów, takiej szkody jeszcze nie było.

No i wydawałoby się, że trochę przestrzelili. Dla porządku: strzelał copywriter albo copywriterka   – tytułując artykuł sponsorowany:  Brak słów. Takiej Škody jeszcze nie było . Brak słów, czyli barachło, breja albo bruk Frazy „brak słów…” używa się na ogół na ujęcie sytuacji, w której opadają ręce. Wystarczy zajrzeć do pierwszego z brzegu (a w właściwie na SERPIE*) słownika synonimów, żeby to  potwierdzić. Żeby potwierdzić, że mówimy „brak słów” zaskoczeni negatywnym odstępstwem od normy: uchybieniem, wadą, mankamentem. Synonimy do „brak słów".  Źródło. „Brak słów", czyli  sposób na clickbait Gdy się jednak rzeczy przyjrzeć bliżej, to prawie można mieć pewność, że  w tym przypadku copywriter,  albo copywriterka,  nie  przestrzeli. Postawili na tytuł obiecujący demaskację (obnażenie, odarcie z pozorów)    –  a kto tego nie lubi? W dodatku  z kalamburowym połyskiem. Po prostu postawili na tytuł  obliczony na klikalność –  na  clickbait . Zresztą oceńcie rzecz

Drugie i trzecie życie sloganów reklamowych

Drugie i trzecie życie sloganów, czyli żetony językowe Życie niektórych sloganów nie kończy się wraz z końcem kampanii reklamowej. Te najbardziej udane wczepiają się w język codzienny… tak bardzo, że przeżywają pokolenie dla którego zostały stworzone… Ulegają  zabawnym przekształceniom i odkształceniom. Dobrym przykładem  sloganów obdarzonych drugim,  a może i trzecim życiem, mogą być  przedwojenne hasła  „Cukier krzepi” czy „ Pasta Kiwi but ożywi” , ale także takie slogany, jak: „Coca-cola to jest to” (Coca-Cola, 1982),  „Wszyscy mają Mambę – mam i ja” ( 1994),  „Trzeba mieć fantazję, dziadku” (Allianz, 1999), „No to Frugo” (1996),  „Prawie robi wielką różnicę” (Żywiec 2005),  „Mi to Lotto” ( „Lotto” 2008),   „Pokaż kotku, co masz w środku” (2009), „ A świstak siedzi zawija je w sreberka…” ( „Milka” 2012), „No i fajnie” (McDonald's, 2014)   albo –   „Brawo ty, brawo ja” ( „Plus” 2015), odmieniane ostatnio przez wszystkie zaimki. Językoznawcy pewnie  powiedzieli

Jak blogować z sukcesem

Większość blogerek i  blogerów żyje w permanentnym kryzysie: z powodu braku  treści, z nadmiaru  treści, z niewiedzy czy treści, którymi dysponuje są  właściwe. A optymalizacja treści to podstawa w skutecznym blogowaniu. I nie idzie mi tu wcale o  wąsko rozumianą optymalizację pod SEO: słowa i frazy kluczowe, itd…  Ani o optymalizowanie ich ze względu na adresatów, dopasowanie się do  ich komunikacyjnego stylu. Optymalizacja w blogowaniu – jak widać – niejedno ma imię. Optymalizacja w blogowaniu Moim skromnym zdaniem,  optymalizacja w blogowaniu  polega po pierwsze na  właściwym rozłożeniu sił w czasie. Dokładnie tak jak w maratonie, bo blogowanie jest dyscypliną z rodzaju tych długodystansowych… Oto garść potwierdzeń: Na nieszczęście dla niecierpliwych stworzenie zyskownego bloga wymaga czasu. Nie da się zostać zawodowym blogerem z dnia na dzień, tak jak nie da się szybko nauczyć gry w golfa. * Nie znam ani jednego blogera, który by nieźle zarabiał, a pisał rza