Podobno lubimy to, co znamy. Z czym obcowaliśmy niemal od dziecka. I najchętniej podajemy dalej to, z czym się zupełnie zgadzamy. No może... prawie zupełnie. Wcale nie szerujemy tego, co nas „poraża” swoją oryginalnością. Tak przynajmniej utrzymują ci, którzy zajmują się psychologią podawania dalej i lajkowania.
Być może więc dlatego, że z teatrem, teatralną komunikacją, teatralnym słownictwem i metaforyką obcuję niemal od zawsze, tak spontanicznie otwarłam się na książkę Hyatta. Michaela Hyatta. Tego samego, o którym ciut pisałam już tutaj.
Spontanicznie otwarłam się na Hyatta, bo już we Wprowadzeniu do swojej książki napisał:
Ponad cztery wieki temu William Szekspir napisał: „Świat jest teatrem”, a dziś jego słowa są prawdziwsze niż kiedykolwiek wcześniej. Jeśli masz coś do powiedzenia – czy to za pośrednictwem bloga, wystąpienia, książki, piosenki, scenariusza, kazania albo sztuki – jesteś na scenie. Jeśli masz coś do sprzedania […] także znajdujesz się na scenie*.
M. Hyatt,Twoja e-platforma. Jak się wybić w świecie pełnym zgiełku. |
A mnie od lat myśli się podobnie jak Hyattowi: wciąż widzę zbieżność pomiędzy byciem na blogu i w profilach społecznościowych a sceną, z jej aktorami, konwencjami, kulisami, ukrytą inżynieryjną maszynerią i …widownią.
Blog to scena
Być może nie spodobało się Wam porównanie blog=teatr, bo teatr pachnie Wam sztucznością i nadmiarem oficjalności. A przecież mówi się, że blog to naturalność, autentyzm, spontaniczność…Ale przecież blog to platforma do autoprezentacji i prezentacji, ze swoimi twardymi wymogami (choć z marginesem dla improwizacji). Z kulisami i z ukrytą inżynierią. I z multizadaniowością, i z otwarciem na jawną obecność innych. Co ja mówię – na interakcję. I to wszystko pod własnym szyldem.
Już dawno skończyło się myślenie o blogu jako tylko o e-literaturze – rodzaju literackiego dziennika, pamiętnika, autobiografii czy domowych ksiąg, nazywanych niekiedy – sylwami**. Często blog to platforma do kwadratu – jak mój blog na przykład i wszystkie, które funkcjonują na znanych i mniej znanych platformach blogowych.
Blog to miejsce na dobre teksty – „prezentacje wznoszące” jakby powiedział Hyatt. Albo „wznoszące kreacje" – jakby powiedzieli pewnie niektórzy z naszych blogobrytów. To miejsce na budowanie swojego profilu, odróżnianie się, wyróżnianie. I nieważne czy temu ostatniemu towarzyszy wyobrażenie „efektu fioletowej krowy” czy „efektu wow”.
Blog to widownia
Blog to także – podobnie jak teatr – narzędzie organizowania własnej publiczności, najlepiej wiernej. A jeszcze lepiej fanowskiej – mierzonej w jakichś kosmicznych liczbach odsłon (niczym podniesień kurtyn w teatrze), subskrypcji (niczym teatralny abonament), komentarzy (niczym w teatrze oklaski albo przeciwnie – pokasływania, pochrumkiwania. O pogwizdywaniu czy ciskaniu na scenę kamyczków, muszelek, orzechów, pomidorów i innych nie warto wspominać, bo to „teatralny hejt”, który już przeszedł do historii. Fanowska publiczność to marzenie niejednej ściętej głowy blogera.Na mieście mówi się, że nie ma teatru, gdy nie ma choćby jednego widza. Czy z blogiem nie jest tak samo? Czy jest jeszcze blogiem blog bez z publiczności?
Niektórzy mówią, że jeśli bloger nie ma komentatorów to jakby „pił do lustra”, inni udostępnianie gościom pola do komentowania uważają za wyróżnik blogu, za to co wyraziście odróżnia go na przykład od strony WWW. Hyatt napisał:
Komentarze są podstawowym elementem, który odróżnia blogowanie od wszystkich innych form twórczości literackiej.No i można by jeszcze piętrzyć porównania blog i/a teatr… Na przykład stawianie na emocje, na występy gościnne innych i u innych i na… bardzo podobne mechanizmy promocyjno-reklamowe, jakich wymaga się od dzisiejszego teatru.
Przypomnienie: nazwa teatr wywodzi się od słowa théatron (gr), a to z kolei od théa – czyli słowa na oznaczanie czegoś, co daje wgląd, widok, widzenie, widowisko…
*Michael Hyatt, Twoja e-platforma. Jak wybić się w świecie pełnym zgiełku. Tł. A. Romanek. Helion 2013.
**Od silva rerum, czyli otwarcia na najróżniejsze treści i formy, które scala osoba, która publikuje.
Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Bardzo ciekawe porównanie. Nigdy w ten sposób nie patrzyłam na blogowanie, ale rzeczywiście coś w tym jest. Chętnie przeczytam książkę i poanalizuję to zagadnienie :)
OdpowiedzUsuńFajna metafora, do mnie trafia. Z jednym wyjątkiem chyba tylko - w teatrze trzeba grać, a to kłóci mi się z budowaniem marki autentycznej. Poza tym - pełna zgoda z autorem książki :)
OdpowiedzUsuńDobre porównanie. Czy tego chcemy czy nie na blogu pokazujemy się od najlepszej strony lub od tej którą chcemy pokazać.
OdpowiedzUsuń