Przejdź do głównej zawartości

Sobotnie pralinki


W nawiązaniu do idei opiekowania się treściami innych, moja dzisiejsza piąteczka. Najświeższa, ręcznie dobrana.

1.Warto zajrzeć na stronę Moniki Czaplickiej, która mówi o metodzie LATTE, firmowanej przez Starbucks Coffee Company. Jest to metoda dla wszystkich, którzy akurat w tym momencie albo zapobiegawczo potrzebują pomysłu, jak zarządzać kryzysem, dobrego jak …kawa. 

A tak nawiasem mówiąc, LATTE to świetny pomysł na treści od marki: uniwersalne, użyteczne, ujmujące, łatwe do zapamiętania. Bo metoda LATTE to po prostu: Listen (słuchaj), Acknowledge (zrozum), Take action (działaj), Thank (podziękuj), Encourage to return (zachęć do powrotu).

A dla copywriterów modelowy przykład, jak używać akronimów. 

2.Wpis dla wszystkich kolekcjonerów (i koneserów) blogów marketingowych. Co prawda, nastawienie na ilość trochę zaszkodziło tu jakości, ale z proponowaną listą warto się zapoznać. W przypadku nowicjuszy, żeby się zapoznać, w przypadku średnio i całkiem zaawansowanych – żeby sprawdzić swoje preferencje z zaproponowanymi.

3. Post dla wszystkich, którzy interesują się plusami i fusami guest bloggingu (inaczej to guest posting), czyli wpisów na blogach innych blogerów. To może być niezła technika SEO. Niektórzy mówią, że jest lepsza niż na przykład wpisy do katalogów czy zostawianie linków do własnych stron na stronach innych. Czy jednak na pewno ta technika jest zgodna z wytycznymi Google`a? Więcej o tym, jak zadbać o własne interesy, blogując u innych i umieszczając linki innych u siebie, tutaj. 

4. Coś dla tych, którzy stawiają w budowaniu swoich przewag w Sieci na wideo i wciąż kołacze im w głowie pytanie, co wybrać: Facebook czy YouTube? You Tube czy Facebook?
Generalnie Facebook jest dla tych, którzy lubią szybkie efekty, choćby nawet krótkotrwałe. 75 %. wszystkich odsłon, polubień i udostępnień ma tu miejsce ciągu pierwszych czterech dni od publikacji materiału

A YouTube jest dla… cierpliwych. Co prawda filmy potrzebują tu aż 79 dni, aby osiągnąć taką samą liczbę odsłon, jak wideo na Facebooku w ciągu kilkunastu dni, ale termin ich żywotności jest niemal nieograniczony. A przynajmniej kilkuletni i organicznie związany z….żywotnością słów kluczowych, którymi został opisany. Szczegóły pod  tym adresem.

5. I na koniec – prawdziwa wisienka na torcie albo miód na moje serce copywriterki,  zapatrzonej w dobrą literaturę – wpis Pawła Tkaczyka o tym, czego może uczyć specjalistę od opowiadania opowieści sprzedażowych dobra literatura. Co ja mówię dobra, arcydobra – bo w wykonaniu samego Stanisław Barańczaka – eseisty, poważnego i niepoważnego poety, translatora, mistrza transkreacji* (pomiędzy kulturą Anglików i Amerykanów a Polaków), wychowanego na innym mistrzu adaptacji, modernizacji, dialogowania z gustami swoich odbiorców, operowania skrótem, złotymi myślami i błazeńskimi żartami – Szekspirze.

Uważam, że przypomniana przez Tkaczyka seria Barańczakowych tłumaczeń: Candy is dandy/ but liquor is quicker** (dosłownie: „cukierek jest elegancki, ale alkohol jest szybszy” albo raczej „słodycze są pierwszorzędne (znakomite, wspaniałe, cudowne), ale alkohol wysokoprocentowy jest szybszy” ) powinna być lekturą obowiązkową każdego copywritera.

Mnie najbardziej podobają się dwa przytoczone przekłady : „Kawa się nadawa, lecz gorzała szybciej działa" i „Herbata też zbrata, ale Martini szybciej to czyni" i inne, pominięte przez Tkaczyka, jak: „Coctaile mleczne są bezskuteczne, ale wóda czyni cuda", „Butla Perriera – wciąż jest bariera, łyk Bloody Mary – nie ma bariery", „Melba z bananem – podejściem wyszukanem, sto gram z grzybkiem – szybkiem".

No i jeszcze ta  ich palindromia:
Gorzała szybciej działa lecz kawa się nadawa!!
To czyni szybciej martini, ale zbrata też herbata!

Co za styl, co za dowcip, co za ekonomia…. Prawdziwa szkoła esencji, skrótu, pisania do zapamiętania.

P.S.

Wczoraj byłam na Hamlecie, wprost z National Theatre, choć za pośrednictwem kina. I najbardziej mi brakował w tym Szekspirze… Barańczaka.

*Transkreacja to przypadek szczególny dopasowania. Transkreacja w marketingu to więcej niż przełożenie sloganu czy tekstu reklamowego, to dopasowanie go do kulturowej specyfiki rynku lokalnego, po to by przeszczepić emocjonalny potencjał i sens  źródłowego sloganu czy innych marketingowych przekazów.
**Chodzi o tłumaczenie z Frederica Ogdena Nasha (1902-1971). Tytuł utworu Nasha brzmi Reflections on Ice-Breaking, Refleksje nad przełamywaniem pierwszych lodów. Idzie o przełamywaniu damsko-męskich lodów towarzyskich.



Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.


Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzn...