Myślicie,
że w sprzedaży wszystko się zmienia z dnia na dzień? Że nie ma ponadczasowych
reguł? Ja, szczerze mówiąc, mam pewne wątpliwości co do tego, że w marketingu
wszystko się zmienia tak zasadniczo, że dzień dzisiejszy jest zupełnie inny niż
wczorajszy. Co więcej, myślę, że to, co wydaje się nam naszym autorskim
wymysłem, świetnie znane było już nie tylko naszym ojcom, dziadom, ale i pra,
pra, pra… dziadom.
Takie
wątpliwości mam zwłaszcza po przeczytaniu powieści Emila Zoli Wszystko dla Pań. Pewnie nie tylko ja
odnalazłam w tej literaturze z 1883 roku aktualne treści, bo Wszystko dla Pań ekranizowano już
trzykrotnie: w 1930 (film Juliena Duviviera) i w 1943 r. (film André
Cayatte) i w 2012 jako The Paradise
(miniserial w reżyserii Marca Jobsta). A przecież nie filmuje się ramot,
prawda?
Wszystko dla Pań. Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=5XrSvrhMwJw
Jedna treść, wiele interpretacji
Powieść Zoli można czytać jako opowieść o środowisku ludzi zawodowo związanych z wielkopowierzchniową sprzedażą produktów potrzebnych kobietom. Wydawać by się mogło, że jest to opowieść o środowisku dziś dość historycznym i egzotycznym, bo usytuowanym w Paryżu z końca XIX wieku.
Można tę powieść czytać jednak inaczej - jako narrację o świecie
sprzedawców i kobiet-klientek, zamienianych w „ofiary” przez to prymitywne, to wyrafinowane
techniki promocyjne i marketingowe. Octave Mouret – główny bohater powieści Zoli
zwykł mawiać:
„Cały sekret polega na zdobyciu kobiety gdy to się uda, cały świat będzie można sprzedać!”.
Chwilami jest ta opowieść Zoli dość nieprzyjemna, choć
współcześni zarzucali jej nadmiar pastelowośći! Jest nieprzyjemna, bo odsłania
agresywne oblicze sprzedaży, która kobiety zamienia w marionetki, ożywiane
przez handlowe chwyty i triki promocyjne czy reklamowe, akcje specjalne,
aranżacje wystawowe i organizację przestrzeni handlowej – bardzo przemyślane i
precyzyjnie zorganizowane handlowe trakty, ścieżki główne i poboczne.
Można Wszystko dla
Pań czytać jeszcze inaczej – jako rzecz o handlowej pasji "podbijania" rynku
kobiet. Ta pasja, która w powieści Zoli chwilami graniczy z żądzą czy obsesją,
jest wspierana bezustannym rozpoznawaniem potrzeb kobiet i ciągle
udoskonalanymi próbami docierania do nich w celu „zawładnięcia” ich emocjami,
ich myśleniem, ich …pieniędzmi. Dziś powiedzielibyśmy, że jest to przykład ciągle
definiowanej grupy docelowej (targetu) i ciągłego testowania skuteczności
reklamy prasowej, bezpośredniej, podświadomej, ba…nawet reklamy natywnej czy marketingu szeptanego.
O architekcie tamtego marketingu, innowacyjnego na swoje
czasy, głównym bohaterze – Mourecie Zola pisał:
„Umiał wczuć się w naturę kobiety. A one, choć świadome tego, że je omotywał, wyczulony na to, co stanowiło ich istotę, ulegały jego czarowi i dawały sobą owładnąć. On tymczasem, pewien już teraz, że ma je w ręku, górował nad nimi brutalnie jak despotyczny król gałganków”.
I mimo, że język i technika opowiadania Zoli ewidentnie
się zestarzały, i że świat kobiet (i ich pieniędzy!) zmienił się od jego czasów niepomiernie, wiele
z jego sprzedażowych spostrzeżeń nie straciło na znaczeniu.
Czyżby Zola jako pierwszy uchwycił coś co dzisiaj nazywa
się sheconomy?
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)