Przejdź do głównej zawartości

Posty

Siła nazwy

Czytam Pieska przydrożnego *. Czytam, bo lubię literacko-filozoficzne miniatury. NIEWYPIMISZONE. Dają tyle pola do domysłów, do „krążenia wokół”. I oto trafiam na super argument o „sile nazwy” : Wspaniałość była wielka, ale wymyślona: blask mieszkał w nazwie Emberiza citrinella,   nie w ptaku, drzewie, kamieniu czy chmurze.  Cz. Miłosz, Nazwa Blask mieszka w nazwie – wiedzą o tym poeci i marketingowcy, i specjaliści od brandingu, choć Szekspir myślał zgoła inaczej. A jednak myślę, że rację wciąż ma Miłosz. Siła nazwy * Cz. Miłosz, Piesek przydrożny. Wydawnictwo „Znak”. Kraków 1998. Teraz czas na Ciebie. Blogowanie to gra zespołowa.  * Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom. ***Polub   Content i Marketing   na Facebooku.
Najnowsze posty

Czas purpurowych gardziołków

Purpurowe gardziołki wyśpiewują wiosnę w moim ogrodzie… Czas purpurowych gardziołków Uczeni w zielonych pismach poprawiają mnie: to Lamium purpureum. Jest wskaźnikiem azotu.  A ja zapisuję mądrość, bez której życie jest o wiele uboższe:  „Jeśli zobaczycie pszczołę upapraną amarantowym pyłkiem, to wiedzcie, że wraca od kumpli z kolonii purpurowych gardziołków”.  Teraz czas na Ciebie. Blogowanie to gra zespołowa.  * Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom. ***Polub   Content i Marketing   na Facebooku.

Hello, wiosna!

Wystarczyło ruszyć się z domu! Wystarczyło wyjść niedaleko, zaledwie na 500 słoniowych kroków. W nagrodę czekała na mnie wiosna, jakiej dawno nie widziałam. Czekał na mnie nieoczekiwany splot: żółtych kwiatów i nabazgranych na desce słów dawnej piosenki ( W deszczu maleńkich żółtych kwiatów  (2006), Myslovitz). Kwiaty i słowa przywołały mgliste obrazy z kultowej (kiedyś!) latynoskiej powieści Márqueza, Gabriela Márqueza.  Wyszłam po zieleń, wracałam z głową pełną migotliwych żółtości. Czy pójdziesz ze mną w deszczu maleńkich żółtych kwiatów... Ostatecznie, po powrocie, tuż przed otwarciem drzwi wejściowych do mieszkania ustaliłam, że żółty nie jest ani zły, ani brzydki, ani banalny (żółty bywa uwodzicielski i myślorodny, panie Bułhakow!) .  „Pójdziemy ze sobą powoli obok Do końca wszystkiego żeby zacząć na nowo W deszczu maleńkich żółtych kwiatów W spokoju przy sobie nie czując czasu”* * W deszczu maleńkich żółtych kwiatów ,  trzeci singel zespołu Myslovitz z płyty ...

Fiołkowe szaleństwo

Właśnie kwitną. Fiołki. Myślisz, że są tanie, nudne i przesłodzone? Przestań. Fiołki naprawdę mają niezłą historię i niezły potencjał na fad . Tym bardziej, że już nie raz i Europa, i Ameryka miały fioła na punkcie fiołków. Przez lwią część XIX i pierwszą połowę XX wieku fiołkowa aura spowijała i dwory, i miasta, i lud. I wykwintnych, i rubasznych. Nie dawała spać i przemysłowcom, i poetom, i pop-poetom (tym od show-biznesu!), i dyktatorom podnieb(ien)nych smaków (Ach, ten Koktajl Aviation!). Fiołkowe cesarzowe Na początku fiołkowego fadu były fiołkowe cesarzowe – Józefina (1763-1814), Maria Ludwika (1791-1847), Eugenia de Montijo (1826-1920), Elżbieta Bawarska/Sissi (1837-1898). Cesarzowa Józefina z ogrodniczą pasją kolekcjonowała fiołki w swoich dworskich ogrodach. I eksponowała je na sukniach, niczym biżuterię. Maria Ludwika „obnosiła” zapach fiołków parmeńskich i powszechnie przypisuje się jej ideę perfum „Violetta di Parma”, które na  rynek trafiły w 1870 roku, ar...

Dziewczyna ze ścianki

  – Ona nie jest byle kim, ona jest dziewczyną ze ścianki – dobiegł do moich uszu fragment rozmowy wyprzedzających mnie dziewcząt.  – Z ich dalszej rozmowy wynikało, że nie ze wspinaczkowej ścianki bynajmniej. Że chodzi o gwiazdę z Instagrama. O osobę młodą (ciekawe jak bardzo!), kreatywną, przedsiębiorczą i… I zostałam z chmurą domysłów o dziewczynie z Instagrama, dziewczynie-Wirtualnej Personie, której udało się zbudować swoje wirtualne księstewko. E-księstewko! A może nawet wirtualno-realne księstewko! Zdecydowanie, ono musi być wirtualno-realne – pomyślałam – bo przecież usłyszałam o niej off-line, na ścieżce do pewnego parku, w pewnym  małym miasteczku: „Ona nie jest byle kim, ona jest dziewczyną ze ścianki…”. Ostatnio przecinają się moje myśli z dziewczynami z Instagrama, z księżniczkami naszych czasów. Mają one rozległe posiadłości na elektronicznych Ziemiach Obiecujących, z władzą budowaną kciukami poddanych-niepoddanych albo inaczej mówiąc – dobrowolnie oddanych ...

Przebiśniegi na językach

  Obudziłam się wczoraj z pytaniem: A jeśli język jest okiem? Jeśli rzeczywiście słowa narzucają  postrzeganie, interpretację, ocenę rzeczy i ludzi, historie i Historię? Przecież mówią na mieście: tak widzisz/myślisz, jak mówisz. Jesteś mówiony! Jesteś używany przez swój język! Potem poszłam na spacer, chłonęłam świat, nie nazywając niczego. Do czasu aż nie zatrzymały mnie pierwsze przebiśniegi, wykluwające się z…zeszłorocznych dębowych liści. Przebiśnieg mój marcowy (2025) I pomyślałam sobie jak bardzo różnie widzielibyśmy te pierwsze przebiśniegi: ja, mój rumuński znajomy i ciotka Lucy. Ta sama, która w Anglii zaraziła się galantofilią– wirusem kolekcjonowania przebiśniegów, starą angielską, arystokratyczną, nieuleczalną chorobą. Nie chce jej przejść ta przebiśniegomania, pomimo upływu lat i żartów całej rodziny.  Kiedyś jej syn powiedział, że jest po prostu galanthobore.  - Kim oni są, ci galanthobore? – zapytałam.  - No nudziarzami, przebiśniegowymi nudziarz...

T-shirt, kwiaty, słowa

No i chodzą za mną słowa i kwiaty . Właśnie dotarł do mnie kupiony on-line t-shirt z fragmentem wiersza Miłosza, Czesława Miłosza: Oset, pokrzywa, łopuch, belladonna Mają przyszłość. Ich są pustkowia I zardzewiałe tory, niebo, cisza. Cytat z  wiersza Miłosza jest dyskretny, umieszczony wysoko na plecach. Jest prawie niewidoczny.  Na t-shircie rządzą fiolety i butelkowe zielenie na czarnym tle. Zielenie i fiolety układają się w  osty, pokrzywy, łopuchy. Jest i ona la bella-donna, w języku botaników: Atropa bella-donna. Jest to trucizna, którą brano czasami za lek albo kosmetyk.   I bella-donna. Można trafić na legendy, które mówią, że czarownice późnego średniowiecza używały wilczej jagody (obok cykuty, tojadu, mandragory) jako składnika maści … „na latanie”.  Niektórzy przepuszczają, że to ona – Atropa bella-donna – zabiła Szekspirowych kochanków z Werony. Jest bardzo prawdopodobne, że tak chciał Szekspir. Przecież podobno od  jej trucizny– podanej prz...