Dziś w piekarni jakiś głos za mną zażądał „napoleonki”. Dziwne, ale ta popularna nazwa popularnego ciasta na sztuki dzisiaj dotarła do moich uszu z polityczno-historycznym pogłosem. Do tego stopnia, że objawił mi się obraz Napoleona, taki z czarno-białych podręczników historii. Obejrzałam się, po swoją „napoleonkę” przyszedł mężczyzna o twarzy… Napoleona, Napoleona Bonaparte.
Ciekawe czy „napoleonka” ma coś wspólnego z Napoleonem? – przemknęło mi przez głowę. Czy ten mężczyzna przyszedł po ciastko jakich wiele czy po … napoleońskie. Napoleońskie czy tylko francuskie? Absurdalne pytania? Już słyszę tę frazę, która podkreśla ich bezużyteczność: „Ciasto z kremem, to ciasto z kremem. Po co drążyć!”.
A może jednak – myślało mi się nieustępliwie – istnieje dziedziczenie smaków? Być może nawet wbrew wszystkiemu i wszystkim? Być może istnieją jeszcze ludzie, którzy mają ochotę od poniedziałkowego jesiennego rana celebrować historyczne smaki? Może potrzeba im do życia ciut starej, dobrej, słodkiej francuszczyzny z kremem, jak temu Gombrowiczowemu Mecenasowi, co „zawsze wracając z sądu do domu zachodził do cukierni i zjadał tam dwie napoleonki […] stojąc przy bufecie wsuwał je do ust ostrożnie, by nie powalać się kremem, a potem oblizywał delikatnie palce lub wycierał papierową serwetką”*.
I cóż, że wprawieni w klawiaturze piszą, że napoleonka ma neapolitański rodowód i jej napoleońskość jest czysto… przypadkowa? Inni dowodzą, że prawdziwy cukierniczy „Napoleon” to nie ciasto na sztuki, ale cały tort – w dodatku …rosyjski, choć popularny w całej Europie Środkowej. I szło by się wadzić, czy napoleoński ten tort czy antynapoleoński? Czy powstał na cześć rosyjskiego triumfu nad armią Napoleona czy dla uczczenia dyplomatycznego zbliżenia Rosji z Francją? Bo bez większych dyskusji można przyjąć, że tort „Napoleon” pod koniec XIX wieku został jednym z najpopularniejszych rosyjsko-francuskich gastrowariacji. Był nim nawet po rewolucji październikowej (choć masło wymieniono w nim na margarynę), a także w latach 70 i 80 tych XX wieku.
Obok niego żyła sobie i żyje w licznych wariacjach polsko-francuska napoleonka, tu i ówdzie nazywana swojską kremówką. Nota bene ostatnio stała się też mocno polityczna.
PS.
Przypomniało mi się, że napoleonką nazywano też kobietę wielozadaniową. Nie jestem „napoleonką” – mówiła moja sąsiadka, gdy chciała zaznaczyć, że nie potrafi robić równocześnie wielu rzeczy, w przeciwieństwie do Napoleona.
*Autor: W. Gombrowicz, Tancerz Mecenasa Kraykowskiego [w:] Bakakaj . Dzieła Tom I.
Blogowanie to gra zespołowa.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)