Przejdź do głównej zawartości

Wiśniowa kolęda

 

Chodzą za mną wiśniowe obrazy, niczym za Hemarem, Marianem Hemarem. Tym samym, który pisał przed laty: 

Czasem, raz na tysiąc lat

Taki sen się dziecku przyśni

Że z kwitnących w grudniu wiśni

Prószy w mieście biały kwiat

Noc Bożego Narodzenia


Po raz pierwszy o wiśniach pomyślałam w Andrzejki, po raz drugi – w Barbórkę. Chyba odezwały się moje wyrzuty sumienia, bo minął kolejny rok i znowu nie udało mi się ściąć bodaj gałązeczki wiśni i znowu nie uda mi się sprawdzić czy ścięta w dniu św. Andrzeja, albo w wigilię św. Barbary, rozkwitnie w Boże Narodzenie. I znowu będę musiała obejść się bez wiśniowej wróżby  dla nadchodzącego roku. 

Chodzi mi też po głowie Wiśniowa kolęda (Cherry Tree Carol), odkryta przeze mnie latem tego roku, całkiem przypadkiem, choć ludzie mówią, że nie ma przypadków. Błądząc późnym latem po starych balladowych ogrodach, znalazłam anglosaskie cacko, pełne apokryficznej cudowności – epicko-liryczne, z kroplą dramaturgii. W tłumaczeniu na polski ta kolędo-ballada brzmi mniej więcej tak:

Był Józef już starcem,

Już starcem on był,

Gdy poślubił Pannę Marię,

Królową Galilei.


Raz Józef i Maria

Przez piękny sad szli.

A w nim wiśnie i maliny,

Gęste jak nie widział nikt.


Do męża mówi Maria,

Łagodnie prosząc go:

“Zerwij dla mnie trochę wiśni,

Ja już noszę Dzieciątko”.


A Józef rozgniewany

Tak rzecze Maryi:

„Niechaj ojciec twego dziecka

Wdrapie się, da wiśnie ci”.


I wtedy szepnął Jezus

Tam, z łona Maryi:

Ukłoń się, wiśniowe drzewo,

Dłoni matki mej dotknij.


Gałęzie się skłoniły

Najwyższe, tak jak chciał.

Maria wiśnie mogła zrywać,

Józef zadziwiony stał*.


I pomyśleć, że w Biblii pełnej fig, daktyli, granatów, winogron oliwek i wielkiej figury jabłka ("Mala mali malo mala contulit omnia mundo”)  –  właściwie nie ma… wiśni. A może są tylko pod inną nazwą? 


Gałęzie się skłoniły najwyższe, jak chciał...


*https://wiez.pl/2010/12/25/wisniowa-koleda/


Blogowanie to gra zespołowa. 

* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.

** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.



Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc