Co łączy różowy piecyk Sylvii Plath, Prosecco reklamowane jako „feministyczna przyjemność”, feministyczne wnętrza (gdzie „forma żeńska jest jest celebrowana, a nie poddawana seksualizacji”) i szminki w „kolorze rewolucji” reklamowane w „Elle”? Otóż łączy je purplewashing, czyli pranie na fioletowo.
Purplewashing jest stary jak zorganizowane ruchy na rzecz „równości kobiet". Bo purplewashing to nic innego jak wizerunkowe i handlowe podpięcie się pod „feministyczną energię”, pod energię ruchu z własnym targetem i wachlarzem barw*, ikon, autorytetów, rekwizytów, gestów, sloganów, hasztagów, cytatów, wartości. To próba bezpośredniego lub pośredniego zmonetyzownia tej energii. Bez legitymacji rzecz jasna.
Purplewashing** można uprawiać w każdej branży: gastronomicznej, beauty, odzieżowej. Rajem dla „prania na fioletowo” są rzecz jasna przemysły kreatywne. Dla przypomnienia: obejmują one film i wideo, architekturę (architekturę wnętrz także!), muzykę, rynek sztuki, sztuki performatywne, gry komputerowe i wideo, rynek wydawniczy, rzemiosło, oprogramowanie, wzornictwo, projektowanie mody, radio i telewizję.
Kura czy jajko, jajko czy kura
Niekiedy sprawa „podpięcia się” się marketingu pod feministyczne hasła i hasztagi bywa nieco bardziej zawikłana. Bo nierzadko to feminizm posiłkuje się starymi, młodszymi i całkiem młodymi konceptami marketingowymi różnych kobiecych marek i czasami bez detektywistycznego trudu trudno powiedzieć kto był pierwszy: femvertising, czyli marketingowa komunikacja kobiecych marek czy slogany feministycznych organizacji. Bo to przecież marketing wypromował szereg stricte feministycznych haseł: Dove (promocja ciałopozytywizmu), Nike (promocja Shero i siły dziewcząt i kobiet), Always (promocja dziewczyńskiego i kobiecego stylu „Jak Dziewczyna”!), Gillete Venus („Use your And”), Barbie ( promocja hasła „Nie przepraszam za wygląd”) czy choćby nasz Adrian z hasłem „ Adrian kocha wszystkie kobiety”. Co prawda może niezbyt szczęśliwym przez tę swoją dwuznaczność, ale jednak daje się ono czytać także w feministycznym porządku.
Podobnie, dość trudno o wiarygodne uznanie autorstwa pewnych feministycznych sloganów czy obrazów na linii sztuka, pop-kultura – feminizm. Wystarczy przyjrzeć się feministycznej karierze niektórych fotografii, które są rodzajem gąbki i chłoną z aury wszystkie feministyczne i pro-kobiece hasła i stają się koronnymi fotografiami feminizmu.
Warunek konieczny purplewashingu
Purplewashing może być subtelny, może być cyniczny. By był uznany za „pranie na fioletowo” musi w nim brzmieć nuta podstępności, „fałszywa przyjazność” czy „fałszywe zaangażowanie” w celach czysto wizerunkowych i/lub marketingowych. Dlatego też radykalne feministki mówią o „praniu na fioletowo”: pozerstwo, oszustwo, pozorowane zaangażowanie, plastikowy feminizm, feministyczna ściema.
*Wbrew nazwie oprócz fioletu, wchodzą tu jeszcze róż, czerwień, czerń, w krajach Ameryki Łacińskiej – zieleń.
**Podobnie jak greenwashing, pinkwashing, bluewashing, COVIDwashing.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
:)
OdpowiedzUsuń