Byłam wczoraj na Wyspie Insta. Leży ona w Zatoce Relacji i jest naprawdę nieźle skomunikowana z sąsiednimi wyspami: Facebookiem, Pinterestem, Blogosferą i Twitterem.
Generalnie, ludzie porozumiewają się tutaj przy pomocy hasztagów (ci bardziej snobistyczni mówią, że są to hashtagi) i fotografii – z założenia wystylizowanych. I na tej wyspie Insta wymyślili #wordporn oraz #bookporn. Wcześniej wymyślili #foodporn.
#foodporn według Google |
#bookporn według Googles |
#bookporn według Insta |
#bookporn według Pinteresta |
Mam podejrzenie, że tak naprawdę #wordporn i #bookporn wymyśliły One, bo na Wypie Insta zdecydowanie dominują dziewczyny i kobiety.
Czym jest # bookporn
#wordporn i #bookporn to nic innego, jak „prowokowanie” przyjemności oglądania, w pierwszym przypadku słów, a w drugim – książek. W tym drugim przypadku przez specjalny sposób prezentowania książek, przez organizowanie ich „występów": w odpowiednim tle, oświetleniu (ach, to światło słońca, księżyca, latarni, latarenek, świec) i otoczeniu: ze specjalnie dobranymi partnerami (ludzi i zwierząt – te koty, te koty!) i rekwizytami, jak: okulary, biżuteria, perfumy, kwiaty, owoce, warzywa, no i oczywiście – kawa, herbata, wino i... puste butelki. I w wyrafinowanych układach – solo, w duetach, triach, kwartetach, na stosach i w pryzmach. W stylizacjach: „na choinkę”, „na domino”, „na wachlarz”, „na puzzle”. W spoczynku, w tańcu/ locie, na spacerze ... W przybliżeniu, w oddaleniu. W zamknięciu i w otwarciu. Na bogato albo ascetycznie. W feerii barw albo monochromatycznie.#bookporn, według Content i Marketing |
#bookporn, według Content i Marketing |
Światem #bookporn rządzi obsesja bycia w kontakcie z książką inną niż ta czytana „po bożemu”, od początku do końca, stronica po stronicy. Podsyca tę obsesję łatwość publikowania wymyślonych kreacji z książką w centrum, z książką w tle, z książką na marginesie.
#bookporn ma naprawdę niezłych pradziadków
Czy to normalne? Przecież książki się czyta, a nie fotografuje – już słyszę ten strofujący ton książkowych konserwatystów.No cóż, jedni książki kupują i mają, drudzy czytają, jeszcze inni – widzą je jako obiekt autokreacji, kreacji, a jeszcze jeszcze inni: kupują, czytają, używają do autokreacji, kreacji i ….marketingu. Nie od dziś trwa taki stan rzeczy. Przecież książka od czasu jej narodzin była obecna i w sztuce portretu, i autoportretu, i obok jedzenia i picia bywała wdzięcznym elementem martwych natur.
Czyż na przykład taka Madame de Pompadour prosiłaby o przysługę Françoisa Bouchera, gdyby miała smartfona i konto na Insta?
Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)