Przejdź do głównej zawartości

Czarny piątek albo black weekend


Ludzie od marketingu są bystrzy i dobrze zorientowani. Rzecz jasna, zorientowani na sprzedaż. Nic więc dziwnego, że nie lubią, gdy się marnuje jakakolwiek zakupowa energia (ZE). Albo gdy marnuje się jakiś produkt do sprzedania, choćby nawet był jeszcze lekko niegotowy albo niedojrzały, jak … francuskie wino  beaujolais nouveau – imponujący triumf marketingu nad smakiem.

Wymyślają więc ci dobrze zorientowani ludzie marketingu  w towarzystwie ludzi od dobrego budowania wizerunku  (i relacji!) coraz to nowe etykiety, eventy, eskalacje. Jak na przykład święto młodego wina albo…  dokonują „rebrandingu” starych nazw. Oczyszczają je z wszystkiego,  co  mogłoby się kojarzyć nieprzyjemnie. Dobrym przykładem jest tu właśnie nadchodzący „czarny piątek, który objawia się czasami  w Sieci  polskim użytkownikom jako czarny pitek albo czarny piatek.

czarny piątek co to, copywriting, PR, dwuznaczność w nazwach

Czarny piątek, co  to?

Na pierwsze dotknięcie ucha trochę dziwna ta nazwa „czarny piątek”: spokrewniona z nazwami ekonomicznych kryzysów, jak „czarny poniedziałek”, „czarny wtorek”, „czarny czwartek” – symboliczny początek bodaj największego kryzysu ekonomicznego XX wieku. 

Jest też  ta nazwa „czarny piątek”, zwłaszcza dla naszego polskiego słuchu,  trochę żałobna/mroczna i  trochę  pogardliwa. Przecież czerń w polszczyźnie oznacza też  tłuszczę, motłoch, hałastrę… 

Jest więc   ta nazwa  trochę skonfliktowana z tym, co nazywa – amerykański  karnawał zakupów i miraż okazji: wyprzedaży, rabatów, promocji. Już słyszę te głosy sprzeciwu, jaki tam amerykański! Przecież od co najmniej trzech lat  my także mamy czarne piątki, pitki i piatki.

czarny piątek, copywriting, PR, dwuznaczność w nazwach
Od co najmniej trzech lat także my mamy czarne piątki.

copywriting, PR, czarn piątek. dwuznaczność w nazwach
Mamy także czarne weekendy.

Ale jest ta nazwa „czarny piątek” przede wszystkim organicznie związana  z  amerykańskim kalendarzem świętowania, amerykańską obyczajowością,  amerykańską historią i sztuką budowania wizerunku.

Bo  jest przede wszystkim filadelfijskim pomysłem na  zamianę słowa na słowa, słowa „kryzys” na frazę  „dzień rodzinny w świątecznie przygotowanym domu towarowym”. W podtekście i informacjach medialnych  o premierze tego dnia (1961!) przewijały się, rzecz jasna, informacje o: specjalnych ofertach, pakiecie super  opieki (dodatkowa obsługa, zwiększenie ilości miejsc parkingowych, zapewnienie płynności ruchu wokół centrów handlowych przez zaangażowanie dodatkowych sił policyjnych),  premierze  choinkowej scenerii i pierwszych Mikołajach. Dokładniej był to pomysł Abe S. Rosena – legendy amerykańskiego specjalisty od budowania wizerunku i dobrych relacji.
Późniejsi marketingowcy  stopniowo nasycali „czarny piątek” pożądanymi  przez siebie informacjami, emocjami. Aż w 2013 roku część z nich ogłosiła „śmierć czarnego piątku”, mniej więcej w sloganie:

 Śmierć czarnym piątkom, niech żyją cyber poniedziałki.
Ale jak widać, życie tak łatwo nie poddaje się sloganom i kampanie reklamowe  czarnopiątkowe, a nawet czarnoweekendowe, mają się dobrze.

Z historii używania pojęcia „czarny piątek”

6 grudnia 1745 r  Pod tytułem „Czarny piątek” londyńska prasa publikuje informacje o lądowaniu w Szkocji Charlesa Edwarda Stuarta, pretendenta do tronu.
XIX wiek – Pojęcia „czarny piątek”  używa się  do nazywania panik finansowych, między innymi w 1869 i 1873. 
1951   W artykule zatytułowanym Piątek po dziękczynieniu, opublikowanym w "Zarządzaniu i konserwacji fabryki",  frazą „czarny piątek” nazywa się dużą absencję pracowników po Święcie Dziękczynienia.
1950/1960 – Pojęcia „czarny piątek” w Filadelfii i okolicach używa się na określenie wzmożonego ruchu komunikacyjnego wokół domów towarowych po Święcie Dziękczynienia.  Przeniknęło on z języka miejscowych policjantów, dla których był to dzień szczególnej mobilizacji, bez prawa do urlopu, za to nierzadko   z pracą w nadgodzinach i w roli  kierujących ruchem wobec niewydolności sygnalizacji świetlnych.
1961 – Początek  promocji „czarnego piątku” w mediach Filadelfii jako „Dnia rodziny na poświątecznych zakupach”.
Lata 60. – Niepowodzeniem kończą się próby zastąpienia nazwy „czarny piątek” nazwą „wielki piątek”.
1975 – „Czarny piątek” zdobywa popularność poza Filadelfią i jej okolicami, nierzadko jako pierwszy dzień przedświątecznych zakupów z  choinkami w tle  i Mikołajami w centrum.
1981 – Mocny marketingowo-pijarowski powrót „czarnego piątku”  wraz z opowieścią o pierwszym dniu, w którym zaczynają się przedświąteczne profity  w handlu detalicznym.  „Czarny piątek” zaczyna być wiązany z symbolicznym końcem czerwonych wpisów w księgach handlowych i początkiem wpisów czarnym tuszem.
2003 –„Czarny piątek”  jako karnawał okazji zakupowych dociera do Wielkiej Brytanii.
2012 – „Czarny piątek” dociera do Polski.
2013 – Niektóre źródła ogłaszają  śmierć „czarnego piątku”  i  narodziny życie „Cyber weekendu” i „Cyber poniedziałku”. 

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.





Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzn...