Nazywanie produktów, podobnie jak nazywanie czegokolwiek, jest nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza jeśli te produkty pochodzą ze strefy luksusu i trochę kosztują. I kodują określone przekazy: myślowe czy obrazowe. Jak na przykład …perfumy. A wokół tematu „nazwy perfum” krążę od kilku dobrych tygodni. Bo o nazwach, perfumach i ich opisach pisałam tutaj i tutaj.
I jak historia namingu dla perfum pokazuje, nie ma jednej metody, która pozwala na stworzenie uwodzicielskiej nazwy, łatwej do „przekazywania". Otwartej na atrakcyjne skojarzenia czy opowieści. Sposobów na nazywanie perfum wypróbowano co najmniej kilkadziesiąt. A wszystkie mogą się przydać nie tylko w sztuce nazywania perfum, nie tylko…
Dziś tylko o jednej z metod nazywania kobiecych perfum – o sięganiu do kontekstu i dziedzictwa kulturowego: do ponadindywidualnych opowieści o ponadczasowej miłości mężczyzny do kobiety, do biografii i legend kobiet niezwykłych – rewolucjonistek zastanego stylu życia, do bohaterek mitologii, literatury i pop-kultury, a zwłaszcza kina.
Z nazewniczych inspiracji
Oto krótka lista nazewniczych inspiracji, które skądinąd stanowią świetny przykład marketingu kulturowego- nawiązanie do modnych opowieści, najlepiej tych „wiecznie zielonych”
„Shalimar” to oczywiście tylko punkt wyjścia dla tworzenia dalszych nazw-opowieści: „Shalimar Ode à la Vanille” albo „Shalimar Ode à la Vanille sur la route de Madagascar” czy „Shalimar Ode à la Vanille Sur la Route du Mexique”.
Ciekawostka: „Shalimar” to ulubiony zapach Manueli Gretkowskiej, przynajmniej tak można by wnosić czytając Trans i…Tamary Hayle – bohaterki detektywistycznej serii Walerie Wilson Wesley: Gdy śmierć się zakrada (w 1994), Dopadnie cię diabeł (1995), Where Evil Sleeps (1996), No Hiding Place (1997), Easier to Kill (1998), The Devil Riding (2000).
- nawiązanie do kulturowego kontekstu lub dziedzictwa przez:
- ściśle określone dedykacje artystyczne lub literackie, jak:
Ciekawostka: Z inspiracji barwnymi barierami literackimi, artystycznymi lub/i w świecie mody zrodził się projekt „Histoires de Parfums" (2000), autoryzowany przez Geralda Ghislain`a. W jego centrum, oprócz Colette i Sand, znalazła się między innymi Mata Hari – kobieta-szpieg: tajemnicza, zadziorna, artystka we władaniu bronią erotyzmu.
.
- wielkie „imienne tematy” wzięte z mitologii czy historii, jak:
- odwołania do literatury:
Ciekawostka: Zapach „Mitsouko" unosił się w Mistrzu i Małgorzacie, w „diabelskiej mistyfikacji w cyrku":
Pannica, grasejując, odśpiewała słodko, aczkolwiek z chrypką w głosie, coś niezupełnie zrozumiałego, ale sądząc po twarzach kobiet na widowni, musiało to być coś nader nęcącego:Woń „Mitsouko" szczególnie podobała się ekscentrycznej pisarce Anäis Nin, reżyserce skomplikowanych dramatów uczuciowych i erotycznych z sobą w roli głównej, rzecz jasna.
– Guerlain, Mitsuko, Narcisse Noir, Chanel numer 5, suknie wieczorowe, sukienki koktajlowe..*
- odwołania do filmu
I jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości czy istnieje coś takiego, jak marketing kulturowy, to mam nadzieję, że udało mi się je lekko rozwiać. Mam rację?
* M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata. Tł. I. Lewandowska i W. Dąbrowski.
Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Ciekawe. Rzeczywiście czasem kupujemy nazwę. Ja na przykład pokochałam perfumy "Zen" - najpierw spodobała mi się nazwa, potem dopiero zapach. Pewnie bym nie sięgnęła na półkę, żeby powąchać, a tak z ciekawości, czym też pachnie zen...
OdpowiedzUsuńDzięki :) Zen - trzy litery, a tyle treści. Fajnie, że przypomniałaś tę nazwę.
UsuńCiekawy wpis, przytoczyłaś interesujące przykłady. Bardzo lubię właśnie takie nazwy perfum -- z jakąś historią, odwołujące się do czegoś. Cała seria perfum Imaginary Authors sięga właśnie do literatury.
OdpowiedzUsuńLubię i takie nazwy, które same w sobie zawierają jakąś krótką historię (np. Field notes from Paris, Be careful what you wish for, What we do in Paris is secret...). Wszelkie Sweet Sexy Angel, czy inne cudeńka w stylu Victoria's Secret, jakoś do mnie nie przemawiają.
Teraz się zastanawiam, czy dodałam, że w Imaginary Authors chodzi oczywiście o wymyślonych autorów (jak sama nazwa marki głosi). Ale ciężko oprzeć się skojarzeniom np. z Hemingway'em.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za komentarz, a właściwie za oba komentarze. Seria Imaginary Authors to rzeczywiście naprawdę niezły pomysł marketingowy. I świadomie (albo mimowolnie) adaptowany do innych produktów. No i te pozostałe przykłady...
Usuń