Przejdź do głównej zawartości

Klątwa wiedzy


Zetknęliście się kiedyś z pojęciem „klątwa wiedzy”? Tak, tak, chodzi mi o przekleństwo nadmiernej  wiedzy. A dokładniej, używanej bez wyobraźni, bez empatii i znajomości oczekiwań rozmówcy – jego wiedzy, doświadczeń, gustów, osobistych pobudek do automatycznego akceptowania jednych rzeczy i odrzucania innych.

Nieznajomość przygotowania i oczekiwań odbiorcy nadawanego komunikatu może zrujnować każdą komunikację. Może spowodować zagubienie odbiorcy, jego konsternację (Jakie to trudne, nigdy tego nie zrozumiem!), frustrację (O Boże, jak ja nic nie wiem!) i wirtualne lub realne zakończenie rozmowy. Zamknięcie strony WWW, wyjście z bloga, odłożenie książki, wyłączenie się z słuchania podczas wykładu lub wyjście z prelekcji.

„Klątwa wiedzy” to zjawisko, które od lat nie jest obce ani ekonomistom, ani psychologom społecznym, ale i wszystkim ludziom, którzy zawodowo zajmują się komunikacją: pisarzom, dziennikarzom, nauczycielom, prelegentom, specjalistom od budowania wizerunku i od marketingu.

„Klątwa wiedzy” zagraża przede wszystkim egocentrykom i wysokiej wiedzy specjalistom. „Klątwa wiedzy” zagraża wszystkim, którzy uważają, że wszyscy wokół widzą i wiedzą to samo co oni sami. Klątwa wiedzy zagraża tym, którzy na przykład zapomnieli jak trudno jest być w czymś osobą początkującą.

Klątwa wiedzy, co to?

„Klątwa wiedzy” to ślepota na wiedzę, doświadczenia, gusty, „ślepe plamy” i koniki (-holictwa, bziki, otaku) innych. To zafiksowanie się we własnym świecie, który być może jest całkiem interesujący, ale niedostępny dla innych przez jego trudne prezentowanie. To trudne prezentowanie może wynikać z niewiedzy, że jest trudne (że dla innych jest przesłonięte mgiełką lub mleczna mgłą) albo być częścią świadomej strategii.

Tak, tak, woal nowomowy czy żargonu zawodowego albo skrótowców pozwala niekiedy ukryć mizerię myśli, praktyki, oferty, a czasami służy za… asekurację.

Ślepota na innych może przybierać różne postacie, jak: brak precyzji, konkretów, przykładów, operowanie osobistą lub środowiskową nowomową, „zafiksowanie” – czyli przekonanie, że to musi być tylko tym i pełnić tylko ściśle sprecyzowane funkcje.


Steven Pinker, który „klątwie wiedzy” poświęcił obszerny rozdział Pięknego stylu, pisał: „tekst może być enigmatyczny, zawiły, niezrozumiały – to objaw klątwy wiedzy ” i dalej: „Jako autorzy powinniśmy więc próbować przeniknąć do umysłów swoich czytelników i nieustannie pamiętać o tym, jak łatwo jest sięgać po żargon zawodowy i prywatne abstrakcje”.

Jak unieszkodliwić klątwę wiedzy?

Profesjonalni pisarze i dziennikarze mają redaktorów, politycy kierują się sondażami, marketingowcy przeprowadzają badania rynku, copywriterzy i wydawcy reklam przeprowadzają testy A/B – po to, by jak najbardziej zbliżyć się do oczekiwań swoich odbiorców.

Również doświadczenie blogerzy i specjaliści od content marketingu ciągle myślą o swoim audytorium. A przede wszystkim pokazują swoje teksty sobie – po jakiś czasie, gdy ostygnie już gorączka tworzenia i możliwy jest jakikolwiek dystans. No chyba, że chcą reprezentować typ blogginu absolutnie spontanicznego. Ale to już nieco inna – przebrzmiała – strona blogowania.

                                                                Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzn...