Recenzje, recenzje, recenzje*. Kto przeżył trochę lat, ten wie, że żeby je uprawiać w starych mediach (jak prasa, radio, telewizja) trzeba było mieć odpowiednie pełnomocnictwa (zatrudnienie w takiej czy innej redakcji) i kompetencje – odpowiednie wykształcenie, doświadczenie i inne wymagane właściwości.
A poza tym recenzowano tylko niektóre przedmioty, te stworzone w nauce lub branży kreatywnej: książki, przedstawienia, filmy, dzieła plastyczne czy muzyczne. Być recenzentem! – to marzenie tysięcy (setek tysięcy?) dawnych absolwentów kulturoznawstwa, filologii polskiej i obcych, dziennikarstwa…..
Dziś recenzować może każdy i wszystko
Dziś recenzje, zrównane z testowaniem oraz opiniami i rekomendacjami, stały się podstawowym narzędziem w rękach blogerów i marketingowców. I recenzować może każdy, wszystko, we własnych i „zdobytych mediach”. Można więc recenzować …..jedzenie, kosmetyki, buty sportowe i inne, sprzęt elektroniczny i sprzęt AGD, a nawet maszyny do szycia (inne pewnie też!), linie lotnicze, miejsca….i nieistniejące książki nieistniejących autorów wydane przez nieistniejące wydawnictwa, że wspomnę o Cacao DecoMoreno **. Można wreszcie recenzować i blogi, i recenzje innych recenzentów.Dziś recenzować może każdy i wszystko |
Recenzja niejedno ma imię
Recenzje bywają różne. Mogą być utrzymane w subiektywnym albo obiektywnym tonie. Mogą operować rozmytymi albo wręcz przeciwnie – twardymi kryteriami i wskaźnikami oceny. A „twardości kryteriów" niektórych recenzenckich ocen niektórych przedmiotów, chociażby butów sportowych, mógłby pozazdrościć niejeden recenzent wytworów kreatywnych, zdany na ogół na kręcenie się wokół własnego ogona – własnej wiedzy, doświadczeń, gustów, recenzenckich strategii.Oto jeden z przykładów obiektywizacji recenzji, wprost z Sieci.
„Twarde kryteria" recenzowania wśród butologów |
„Twarde kryteria" wśród recenzentów książek. Źródło:100ry.pl |
Nie wszyscy tęsknią za recenzencką precyzją!
Nie wszyscy jednak tęsknią za twardymi regułami recenzowania. Na przykład niegdysiejszy Kominek (dzisiejszy Jason Hunt, a tak naprawdę Tomek Tomczyk) pisał jeszcze w 2013 roku o blogerskim recenzowaniu=testowanie=relacjonowanie doświadczania. Relacjonowanie wyraziste, niezbyt wyrafinowane, utrzymane w zdecydowanie czarno-białej tonacji. I pewnie w tej sprawie zdania nie zmienił. Pisał na przykład:Nie ma najmniejszego znaczenia, jakim blogerem jesteś. Modowym, technologicznym, czy lifestylowym. Nie jedz mielonego, nie pij kawy. Doświadczaj tego. Kiedy dostajesz od firmy telefon, nie traktuj go jak słuchawki. To nudne. Jako blogerka modowa napisz czy pasuje ci do koloru torebki, jako bloger technologiczny opowiedz, jak leży ci w dłoni, jako blogerka kulinarna zrób z niego crème brûlée. Sam telefon nie jest interesujący. O nim opowiedzą czytelnikowi tradycyjne media. Twoim zadaniem jest przekazać unikatową wiedzę, nacechowaną emocjami i wyrazistą opini”***.I blogerzy, którzy słuchają Kominka, i ci którzy wyznaczają nowe standardy są dziś poważnymi graczami na rynku recenzowania, opiniowania, rekomendowania niemal wszystkiego i niemal w każdych rodzaju nowych mediów, o czym rzecz jasna świetnie wiedzą marketingowcy. Zwłaszcza ci od marketingu społecznościowego. I uwaga! Czasami blogerzy z marketingowcami budują wspólnie marketingowy front.
Stąd też nierzadko można na blogach spotkać etykiety w rodzaju: niezależne recenzje, szczere recenzje, rzetelne recenzje.
Jak widać, dziś recenzja naprawdę niejedno może mieć imię. A co z wiarygodnością recenzji?
Tu nic się nie zmienia: dla każdego wiarygodni są ci, którym się wierzy, czyli każdy ma własnego recenzenta.
*Recenzja – z łac. recensens, dop. recensentis – osądzający, od recensere – osądzać.
** Na marginesie fikcyjnych recenzji fikcyjnej książki niejakiego Cacao DecoMoreno warto przypomnieć, że to nie marketing zapoczątkował recenzowanie książek, których jeszcze nie napisano. W 1971 roku weszła na czytelniczy rynek Doskonała próżnia Stanisława Lema, zbiór autorskich recenzji, książek nigdy nie napisanych, a później Wielkość urojona (1973), Prowokacja (1984) i Biblioteka XXI wieku (1986). A przed Lemem nieistniejące dzieła recenzowali między innymi José Francisco Borges czy François Rabelais.
Od czasu do czasu można także przeczytać o recenzenckich prowakacjach dziennikarskich, które pozwalają zdemaskować łatwość publikowania i marketingowego używania fałszywych recenzji. Świetnym przykładem może być tutaj recenzenckie wywindowanie na szczyt rankingu portalu TripAdvisor restauracji w północnych Włoszech, w mieście Moniga del Garda, która ….nie istniała.
***Tomek Tomczyk, Pisz, kreuj, zarabiaj. Wydawnictwo „Zielona Sowa"2013.
Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)