Przejdź do głównej zawartości

Blogowanie niszowe? 9 powodów, dla których warto…



Z mojego romansu z blogosferą wynoszę przeświadczenie, że większość blogerek (z blogerami pewnie jest nieco inaczej) jednak boi się działania w niszy…Wiele, chcąc zwiększyć swoje zasięgi, wpada w pułapkę pisania o wszystkim i do wszystkich. Niby zyskują w statystykach, ale czy na pewno zyskują?

Co dają blogi niszowe? 



1. Przyciągają ludzi swoim tematem, ludzi o tych samych zainteresowaniach… A to jest naprawdę COŚ. Coś, co daje przewagę i w budowaniu marki osobistej, i w zarabianiu pośrednim: w roli osoby dobrze poinformowanej, konsultanta, eksperta.

2. Dają szansę na zbudowanie wokół bloga lojalnej społeczności, dużo lojalniejszej niż w przypadku bloga wielotematycznego czy osobistego.

3. Wróżą dobry rozwój bloga. Skupienie się na jednym temacie, służy dobrej specjalizacji, nabieraniu doświadczenia i biegłości, budowaniu sieci dobrych relacji opartych o wspólne zainteresowania, pasje, „ukierunkowaną energię” czy po prostu networking.

4. Stwarzają możliwość ekspansji na nisze sąsiedzkie czy pokrewne.

5. Pomagają w zdobywaniu pozycji eksperta, budowaniu marki osobistej – wizerunku osoby, do której warto się zwrócić z konkretnymi tematami czy problemami.

 
6. Są lubiane przez wyszukiwarki – Google i inne wyszukiwarki dają fory stronom o wyraźnie określonej tematyce, ze spójnym słownictwem kluczowym.

7. Tworzą najlepsze warunki do czerpania zysków z reklamy kontekstowej typu AdSens.

8. Są świetnym miejscem dla reklam produktów czy usług, dla których treści bloga są naturalnym kontekstem, a jego czytelnicy – „organicznym” targetem.

9. Służą promocji własnych produktów lub usług, są ich swoistym marketingiem (content marketingiem),  choć to już domena blogów firmowych. Ale zawsze przecież blog może wyprzedzać firmę, prawda? 


Blogowanie niszowe i biznes


A tak nawiasem mówiąc, im dłużej bloguję, tym bardziej upewniam się w przekonaniu, że blogowanie ma wiele wspólnego z prowadzeniem biznesu. Tak jak w biznesie,  w blogowanie trzeba włączyć mnóstwo czasu i energii w obmyślenie strategii i taktyki.

Trzeba wybrać cele blogowania, jego temat (niszę), grupę docelową, określić poziom konkurencji (i przeprowadzić analizę konkurencji, pomimo że blogerzy to jedna wielka rodzina), strategię i taktykę osiągania założonych celów, trzeba prowadzić permanentną promocję, PR…. Brrr

A niektórzy mówią, że blogowanie to tylko taka dziewczyńska zabawa…

Na szczęście, takie blogowanie – kolekcjonowanie i celebrowanie codzienności (kronikarskie, pamiętnikarskie, archiwizujące, próbujące, przy ciastku i kawie, i tak dalej…) też można uprawiać – przełamując własne ograniczenia: psychiczne, autorskie, technologiczne…

A zatem, bloguj jak lubisz!   



A ponieważ u nas dziś szaro i smutno, wszystkim blogerkom i blogerom spragnionym słońca podsyłam  jego wczorajsze wspomnienie.

Słóńce, słoneczne owoce,
Słońca czarowanie
  
 

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.




Komentarze

  1. Powiedziałabym, że blogowanie to nie zabawa (nie mylić z funem). Blogowanie na poważnie jest bardzo zbliżone do prowadzenia biznesu, chociażby ze względu na te kilka wymienionych przez Ciebie punktów, ale też dlatego, że może prowadzić do odnalezienia swojej niszy biznesowej lub po prostu przyczynić się do założenia własnego biznesu. Niszy są ok, pod warunkiem, że mamy dobrze sprecyzowaną koncepcję, cele, misję, odbiorcę i wykażemy się pomysłowością, cierpliwością i pokorą. Przede wszystkim musimy mieć jednak produkt lub usługę do zaoferowania, które tę niszę wyróżni z tłumu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja prowadzę dość niszowego bloga, teoretycznie można moje wpisy odnosić do szerszego grona czytelników, ale z założenia jest on przeznaczony do wąskiej grupy. Mimo to sprawia mi on wiele frajdy i każdy nowy czytelnik daje mi bardzo dużo satysfakcji!
    Bardzo ciekawy wpis, dałaś mi do myślenia, trochę mobilizacji w sprawie tej ekspansji na pokrewne nisze :)
    Pozdrawiam
    M

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzn...