Przejdź do głównej zawartości

James Bond i marketing


Właśnie wszedł na ekrany nowy film z Jamesem Bondem w roli głównej – Spectre. 24! Poza fabułą i akcją tego filmu, i całej serii filmów o Bondzie, wabikiem jest styl głównego bohatera: super męski, wyrafinowany, gadżeciarski. A wykorzystanie tego stylu w promocji i reklamie to świetny przykład marketingu kulturowego. 

Jest to przykład marketingu, w którym jądrem jest postać fikcyjna – jej styl życia, gust, smak, gest. Łączy je: pewność siebie, opanowanie, perfekcyjność (nienaganność), pomimo życia na  adrenalinie. Wiąże  je stopienie w jedno elegancji i brawury. I w praktyce nic to nie znaczy, że Bond wraz z całym swoim światem jest przedstawiany z przymrużeniem oka. 

Co lepsze, dla marketingu samochód, garnitur czy drink Bonda to o wiele więcej niż garnitur, samochód czy drink Daniela Craiga czy któregokolwiek wcześniejszego odtwórcy roli Bonda.

Fleming007impression.jpg

James Bond według Iana Fleminga.  Wikipedia.

James Bond - obraz seryjny. Źródło

Fictomercial

Niedawno powołałam się na przykład Bonda, pisząc o lokowaniu produktu w literaturze. Katarzyna Grzybczyk, która zajmuje się prawnymi aspektami lokowania produktu w literaturze i sztukach od niej zależnych, mówi o Ianie Flemingu – autorze postaci Bonda – jako prekursorze „lokowania produktów”. Wśród tych ulokowanych wymienia: Hong-Kong silk pyjamę, Sea Island cotton underpants, zegarki – Rolex Oyster Perpetual Chronometer i jedzenie – toast with Jersey butter and Norwegian honey.

Chmura ulubionych marek Bonda

Tymczasem każda nowa opowieść Fleminga, a przede wszystkim ich filmowe adaptacje, dorzucały nową warstwę rzeczy w stylu Bonda. Przybywało jego miejsc, linii lotniczych, samochodów, motocykli, telefonów komórkowych i smartfonów, laptopów, aparatów fotograficznych, eleganckich ubrań i dodatków (garniturów, koszul, krawatów, muszek, poszetek, spinek, butów, okularów przeciwsłonecznych i zegarków), kurtek i kombinezonów ( ach ten Barbour jacket ) i – rzecz jasna – jego luksusowych i popularnych alkoholi. Vesper martini (wstrząśnięnte, niezmieszane), Mint Julep, Mojito, wina –  Château Mouton Rothschild (rocznik 47) oraz szampany Bollinger i Dom Pérignon, wódki – Smirnoff i Belvedere,  a wreszcie piwa – z Heinekenem na czele – to krótka lista alkoholi, które pijał Bond. Szeroki wybór jedzenia i trunków firmowanych przez Bonda możecie znaleźć tutaj.

Źródło

Jeśli wierzyć  British Medical Journal,   to  średnia drinków Bonda ( obliczona na podstawie 12 powieści,  )  w ciągu jednego tygodnia wynosi 92, czyli 13 dziennie.

Ciekawostką może byś także to, że wśród lokowanych w historii o Bondzie produktów znalazł się  zapach dla kobiety Jamesa Bonda „Bond girl 007” firmowany przez Avon. Nie obyło się też bez stworzenie i wypromowania zapachu samego Bonda – „James Bond 007”. Promowany jako „chłodne  perfumy eleganckiego mężczyzny” łączy w sobie to zapach  bergamotki, jagody jałowca, liści fiołka, drzewa sandałowego i skóry:)

I z ostatniej chwili

I oto w dniu polskiej premiery Spectre także Westwing proponuje zakupy …. mebli i dodatków w  stylu Bonda, w tym na przykład  czarnych krzeseł barowych, czarnych kieliszków do martini, szampana, wina, kompletu eleganckich akcesoriów do przyrządzania koktajli, pojemników do schładzania szampana, butelek, itd., itp….



Dla zainteresowanych:

James Bond i lokowanie produktu
O lokowaniu produktu w ostatnim filmie o Jamesie Bondzie
Ubrania, akcesoria, gadżety Jamesa Bonda
Zegarki Jamesa Bonda

Komentarze

  1. Nigdy nie byłam fanką Bonda, ale jeśli chodzi o marketing to nie można zaprzeczyć, ale są w tym względzie mistrzami. Mieszkam w Wielkiej Brytanii i dosłownie wszyscy oszaleli na punkcie nowego Bonda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądziłam, że aż tyle produktów jest promowanych w filmie z Jamesem Bondem. Wiedziałam wcześniej tylko o niektórych z nich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda tylko, że Spectre wypada bardzo słabo z poprzednim Skyfall :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc